A więc wczoraj około 17:00 – 18:00 zaliczyłem „zgona” – zgon mózgu (TM) i powiedzmy dochodziłem do siebie do 23:00, śpiąc a jak nie inaczej. A, że mamy pieska…
to musiałem z nim wyjść, wyszliśmy w trójkę około 24:00. I jak się okazuje o tej porze latają dziewczyny z psami! Jedna tak spierniczała przed nami, że dostała takiego pędu – „jak kura dała drapaka”…
W sumie nie sądziłem, że moja wzmianka bo raczej nie wypowiedź o Otra Vida doczeka się komentarza i to od płci przeciwnej – notabene, aż mnie to zdziwiło bo cóż tu robi dziewczyna? Sorki ale dziewczyny to raczej spierniaczają w drugą stronę jak mnie widzą – no chyba, że nie mogą bo są po 60 buahaha.
Co do Otra Vidy czy też Magdaleny Augustynowicz to oglądam ją raz do roku na Święta i tyle w temacie. YouTube powiedzmy mi śmierdzi bo nie stać mnie na kolejny abonament aby pozbyć się tych irytujących reklam – a są naprawdę wkurzające!
Ale ja nie o tym! Miałem pisać o zgonie… Nie wiem czy mamy tak ciepło na chacie ale zbudziłem się cały zlany potem – podkoszulka była do przebrania. Wcześniej czułem, że zjem konia z kopytami – tak dopada mnie wilczy głód a raczej chęć jedzenia gdy mam ten stan. A waga już dziś pokazywała 122 kg czyli pół kilo więcej niż przed Świętami a tu jeszcze 3 miesiące i kolejne Święta – szlag!
Przez złe samopoczucie z kumplem na wieczór pogadałem tylko 5 minut. Ogólnie kumpel lubi mi zabierać czas, jak mówię, tylko 10 minut, to on gada ze mną pół godziny przez co marnuję czas poświęcony na czytanie. I po tej popołudniowej rozmowie byłem wymęczony – muszę lepiej gospodarować energią! I właśnie co ja tu robię o 1:23 w nocy?!
Analizując już popołudniu czułem się źle gdyż wnerwiały mnie matki z wózkami które spuściły swoje dwa duże psy na głównej alejce i bałem się koło nich przejść a wlekły się jak ślimaki – jak masz dużego psa to spuść go w swoim ogródku, na wybiegu do tego dostosowanym lub na polach a nie na głównej alejce osiedla… Po krótce myślałem, że je tam rozszarpię – mogłem zrobić jednak tą medytację o 12:00, mam nauczkę…
Tak ostatnio staram się przerabiać ćwiczenia oddechowe i uspakajające – medytacje. Ale ostatnio szkoda mi na nie tych 12 minut i płacę za to słono! Lekarka wypisała mi korektor na te moje drżenie rąk i zgony mózgu (TM) ale dziś jakoś go nie wykupiłem – nie chciało mi się szukać dowodu i oto skutki!
W sumie nie wiem jak ja to robię, wstaję przeważnie 7:00 a czas zalatuje mi do 12:00 jak z bicza strzelił i później mam 2 godziny na czytanie minus 30 min na rozmowę z kumplem i czuję się wypompowany… Ale podejrzewam maszyny o to bo one są tu głównym winowajcą – tak już wiem o tym!
Wpierw zaglądanie na statystki Bloga, później pisanie tekstu, zaglądanie na Bloga TataGracz, znów statystki, pierdoły na komórce np zliczanie rachunków. A około 10:00+ spacer z psiakiem przez 40 – 90 minut i już mamy 12:00 a ja nawet strony nie przeczytałem. Powiem tak z rana chyba jest za ciemno a te tandetne elektroniczne błyskotki mnie uzależniły…
Po ostatnim kryzysie nawet nie słucham angielskiego w audiobooku – tak zmienię to ale od poniedziałku gdyż jutro (hmm – dziś!) dzień odpoczynku, Niedziela! Muszę zrezygnować z jednego abonamentu książkowego – zdrowie nie pozwala tyle słuchać… A tu lista książek zrobiła się na 300+ PLN i co ja niby mam zrobić hmm a może już 400 PLN?
Będę musiał podzielić ten zakup na dwie części no chyba, że dostanę dofinansowanie z Unii na zakup tych pozycji… Notabene dziś robiłem porządki na swojej komodzie i szafce na książki. Tak sobie myślę od maja nie kupić żadnej książki do grudnia – byłby dobry plan gdybym nie miał Internetu na zawołanie w smartfonie i komputerze heh, pierdzielone maszyny!
Może powinienem jeszcze raz przeczytać książkę o zakupoholiźmie? Albo kupić lepszą – kupić no tak heh…
OK pora spać! Jutro śpię do 10:00 – chciałbym… Pewnie zbudzę się o 6:00+
END
Skomentuj